Telefon

608 172 504

Adres E-mail

kontakt@pianotom.pl

Drugi dzień grudnia 2022 roku pozostanie na długo w pamięci prawie 300 osób, które przybyły na salę koncertową Państwowej Szkoły Muzycznej I st. w Tarnobrzegu liczącą 227 miejsc siedzących. Ponad 60-ciu osobom nie przeszkadzało to, że musiały stać lub siedzieć na schodkach audytoryjnych. Ten dyskomfort z pewnością był zrekompensowany wybitnie wysokim poziomem artystycznym zaprezentowanym przez dwóch pianistów.

Ideą koncertu było wspólne muzykowanie przeplatane pojedynczymi, solowymi utworami. Paweł Paradowski, który zasiada na co dzień w fotelu dyrektorskim Szkoły Podstawowej nr 10 w Tarnobrzegu powrócił, jak sam mówi „na chwilę” do korzeni i zasiadł przy fortepianie na przeciwko kameralisty, adiunkta i doktora sztuk Akademii Muzycznej w Bydgoszczy Tomasza Gumieli.

Wywiad z Pawłem Paradowskim, zapowiadającym niezwykłe wydarzenie:
https://leliwa.pl/tarnobrzeg-koncert-na-dwa-fortepiany/

Krótka relacja i wywiady z artystami po koncercie:
https://leliwa.pl/tarnobrzeg-pelna-widownia-podczas-koncertu-na-dwa-fortepiany

Tutaj zaś znajdziemy obszerniejszą fotorelację z wydarzenia z którą polecam się zapoznać:
https://tyna.info.pl/pl/755_tarnobrzeg/199124_fantastyczny-koncert-w-wykonaniu-dyrektora-tarnobrzeskiej-szkoly-zdjecia-.html

Inne relacje z tego niezwykłego wydarzenia:
https://sandomierz.gosc.pl/doc/7972031.Tarnobrzeg-Bisom-nie-bylo-konca

Krótki filmik z początku koncertu:
https://fb.watch/iednLiHq77/

Powyżej krótka wideo-relacja lokalnej telewizji TVL z nadzwyczajnego koncertu. Cofnijmy się jednak w czasie.

Miesiąc przed koncertem…

rozpoczyna się moja wstępna praca przygotowawcza. Ważnym jej elementem jest wywiad z artystą dla którego będę przygotowywał instrument. Miałem to szczęście być na jednej z pierwszych prób (na przełomie września i października) żeby porozmawiać z Pawłem Paradowskim, który jest niezwykle życzliwym i otwartym człowiekiem. Wiedziałem, że to będzie koncert nadzwyczajny, w którym Pan Paweł pokłada nadzieje. W związku z tym chciałem, żeby Dyrektor „dziesiątki” poczuł się spełniony. Tak aby jego muzyczna wizja brzmieniowa mogła znaleźć swe odzwierciedlenie w fortepianie. Pan Paweł jest człowiekiem wysokiej kurtuazji o gołębim sercu. Docenia nawet najmniejszy wymiar empatii i dobra kierowanego w jego stronę. Czy to w formie dobrego słowa, czy to w formie namacalnych działań. Jest wdzięczny za każdą możliwość zagrania, jak to sam mówił na czymkolwiek lepszym niż domowy keyboard, co nie ułatwiało mi wyciągnięcie specjalnych życzeń. Finalnie po kilku próbach Pan Paweł, pod moim naciskiem, powiedział przy okazji ćwiczenia: jeśli to możliwe, to chciałbym tutaj tak, żeby minimalnie delikatniej…. Był to moment zaczepienia na który czekałem. Nie zastanawiając się długo pociągnąłem artystę dalej za język. Finalnie przyjęliśmy strategię „wyjątkowej subtelności i intymności„. Posłużę się tutaj słynną anegdotą Światosława Richtera, która oddaje to, co Pan Paweł najprawdopodobniej sobie życzył: „Od grania fff (wł. fortissimo possibile – możliwie najsilniej) jest pianista, zaś od grania ppp (wł. pianissimo possibile – możliwie najciszej) jest stroiciel.”

Państwowa Szkoła Muzyczna w Tarnobrzegu może się poszczycić sowicie rozbudowaną placówką artystyczną, a w szczególności kompleksem sali koncertowej. Patrząc z zewnątrz, ten szary obiekt wizualnie przypomina „spodek kosmiczny”. Sama sala koncertowa należy do typu audytoryjnego. Estrada jest dość spora w porównaniu do powierzchni publiczności na ponad 220 miejsc siedzących. Każdy typ sali dzierży cechy charakterystyczne. Ów audytorium w obiekcie przeznaczonym do grania koncertów klasycznych jest rozwiązaniem ambitnym, żeby nie powiedzieć ryzykownym. Tarnobrzeska sala zapewnia jednak równomierną projekcję w praktycznie każdym miejscu. Naturalnie słyszalność i bezpośredniość dźwięku jest najkorzystniejsza centralnie (jak z resztą w każdym innym obiekcie), lecz co ciekawe posiada ona bardzo korzystny, niewielki pogłos. Dlaczego to ciekawe? Audytoria najczęściej mają problem z mdłością brzmienia i niedomiarem echa (wynika to z nierównoległości ścian bocznych), które jest jedną z formotwórczych cegiełek akustycznych sal. Aura dźwiękowa sali szkoły muzycznej jest niezwykle mocno zacieśniona, przez co słuchacz ma wrażenie bycia w ciągłym otuleniu przez dźwięk. Skraca to także poczucie dystansu czego skutkiem jest to, że np. na balkonie słychać szepty z estrady i odwrotnie.

Sylwetka brzmieniowa instrumentu musi być dopasowana do charakterystyki sali. Mimo przeróżnych życzeń artysty muszę mieć na uwadze by fortepian odnalazł się sali; musi się w nią wpisywać. Nie może on „zginąć” utopiony przez własną subtelność, nawet jeśli będzie ona ujmująco piękna kosztem energetyki. W drugą stronę – zbyt dynamiczny/pompatyczny będzie powodował dosłowne zgrzyty brzmieniowe, tym samym pianista odczuje dyskomfort. W związku z tym od samego początku mojej pracy tutaj celowałem w instrument zachowujący swoją jaskrawość i zaczepność w głębszych warstwach („pod spodem”) przy jednoczesnym zmaksymalizowaniu „potulności” i kontroli nad instrumentem w dynamice niskiej. Dwa różne oblicza. Kiedy trzeba mocy – jest moc. A kiedy trzeba błogiej delikatności – znajdzie się i ona, poparta również w charakterystyce mechanizmu. Zadanie trudne, ale nie do nieosiągnięcia.

Tydzień przed koncertem…

stał się dla mnie ciągiem dni wytężonej pracy. Rozpocząłem od zestrojenia obu instrumentów wstępnie. Daje mi to solidną podstawę, wstępny wzorzec do regulacji i kolejnych strojeń w następnych dniach. Kilkukrotne kaskadowe strojenie w ciągu tych kilku dni wpływa pozytywnie na stabilność stroju. Jest to kluczowe, ponieważ pełna sala ludzi podczas koncertu podnosi i tak już niską, ze względu na okres zimowy wilgotność. Wydarzenie zwie się „Koncertem na dwa fortepiany” – nietrudno zatem się domyśleć, iż oba instrumenty będą grały razem ze sobą. Są one różnych wymiarów, skutkiem czego jest inna menzura. To zaś niesie za sobą pewien paradoks. Nastrojenie najlepiej jak to możliwe niezależnie od siebie powoduje, że razem ze sobą będą zawsze fałszować. Jednak jeśli każdy z nich zagra solo – będą brzmiały bardzo dobrze (żeby nie powiedzieć perfekcyjnie). Dodatkowo trzeba brać poprawkę na zjawisko inharmonii. W takim przypadku strojenie przypomina bardziej zarządzanie obiektowe. Wybiera się bowiem instrument wiodący (nadrzędny) i do niego dopasowuje się drugi, podrzędny. W tym przypadku naturalnym kandydatem na wiodący fortepian był Steinway. Proszę nie dać się też zmylić pozorną hierarchią ważności. Nadrzędność Steinway’a nie oznacza brzmieniową hegemonię ponad Petrof’em. Strategia strojenia Petrof’a zostaje po prostu podporządkowana tej przyjętej w Steinway’u. Ot, cała tajemnica.

Kiedy instrumenty zostaną poprawnie zestrojone, ustawiam je na miejscu docelowym i skupiam się na indywidualnej pracy przy każdym z nich. Ze względu na charakter koncertu, podczas którego instrument czeskiego producenta również będzie czynnie wykorzystywany razem ze Steinway’em, niezbędnym staje się doprowadzenie go do najlepszej możliwej kondycji. Albowiem Petrof w tarnobrzeskiej szkole muzycznej pełni funkcję drugiego instrumentu, przez co zwyczajnie rzadziej się z niego korzysta. Była to zatem istna praca u podstaw. Zrobiłem wszystko „po mojemu” tak, aby instrument zabrzmiał jak najlepiej. Odkryłem też błędy w bazowych ustawieniach pewnych (bardzo ważnych) wymiarów; najprawdopodobniej poprzednicy bądź nawet fabryka zrobiła to po prostu źle. Mechanizm musiał zostać wyregulowany maksymalnie podobnie do tego w Steinway’u na tzw. „le murmure” czyli niezwykle czuła i responsywna klawiatura do bardzo precyzyjnego operowania w delikatnej dynamice. Sporo czasu zajęła poprawa i pozycjonowanie pedału Una corda, aby jeszcze bardziej wzmocnić kontrast od potężnego brzmienia instrumentów koncertowych, którym werwy nie brakuje. Wszystko wedle życzeń Pana Pawła.

Amatorsko nagrany filmik telefonem powyżej ukazuje moją osobę grającą fragment Scherza b-moll Fryderyka Chopina, gdzie zastępczo pełniłem funkcję pianisty – starałem się bardzo mocno…
Była to bowiem finalna próba brzmienia, która stanowiła podsumowanie wielu godzin pracy.
Oba instrumenty zostały praktycznie docelowo nastrojone, specjalistycznie wyregulowane i wyintonowane. Mimo zachowania dobrej projekcji, która jest niezbędna na tego typu sali, udało się uzyskać docelowy efekt subtelnego i intymnego dźwięku, który zażyczył sobie artysta.

Uwieczniona sylwetka fortepianów, pod względem brzmieniowym, bardzo usatysfakcjonowała Pana Pawła Paradowskiego, który w niezwykle ciepłych słowach docenił moją pracę w wywiadzie dla Radia Leliwa:

W dniu koncertu…

nastąpił niespodziewany spadek wilgotności z 40 na 34%. Co to oznacza? Mniej więcej to, że płyta rezonansowa zmienia swój parametr wyprężenia, czego skutkiem jest zmiana w proporcji stroju. Mechanizm i ugięcie ramiaka również się zmieniły. Taka sytuacja jest idealnym przykładem na to jak wrażliwe na zmiany wilgotności są instrumenty. Wystarczył spadek o zaledwie 6% by sporo „napsuć”. Oczywiście śledziłem prognozę pogody – która na przełomie listopada i grudnia była wyjątkowo kapryśna – dzięki temu spodziewałem się takiej sytuacji po nocy. Byłem na to przygotowany, tym samym w szkole muzycznej zjawiłem się z samego rana, aby koncertowi nie zagrażały potencjalne „dysonanse”, zarówno te w przenośni jak i dosłownie tłumaczone. Na zdjęciu widać jak delikatnie mechanizm opadł, co wymusiło na mnie ponowną regulację. Oczywiście musiałem też dokonać ponownego zestrojenia obu instrumentów.

Ostatnie kilkadziesiąt minut…

poświęcam na weryfikację przeróżnych rzeczy. Najważniejszą jest jednak finalny odbiór ogólnie pojętej czystości i jakości brzmienia. Najczęściej w ruch idą wtedy tylko trzy narzędzia. Intonierka, klucz stroicielski i klin filcowy. Dodatkowo sprawdzam rzeczy banalne jak to, czy czarnej politurze fortepianu nie zostały nieestetycznie wyglądające odciski palców. Każdy, nawet najmniejszy szczegół ma swój udział w koncercie. Na kilkanaście minut przed planowanym wydarzeniem odchodzę w cień. Oddaję „pałeczkę” artystom, gdyż nadchodzi ich chwila. W tym momencie zamieniam się w anonimowego słuchacza, który delektuje się artystycznymi kreacjami. Ciągle jednak pozostaję człowiekiem, który w niecierpliwości oczekuje wysłuchania efektów swoich działań, czyli tego jak naprawdę instrument zabrzmi. Każdorazowo sprawia mi to ogromną i szczerą radość.

Na sam koniec…

Cały koncert był istnym, jak to powiedział Tomek Gumiela „objawieniem sztuki”. Obu artystów połączyła niewidzialna nić porozumienia, dzięki czemu tworzyli wyjątkowe muzyczne widowisko. Nie mam wątpliwości, że spełnili się artystycznie. Cieszę się także, że instrumenty przygotowane przeze mnie mogły uskutecznić kreowanie ich muzycznych wizji. Wzruszyłem się jednak niezwykle, gdy po koncercie poszedłem pogratulować obu pianistom wspaniałego występu; oprócz docenienia mojej pracy oraz kierowania wielu ciepłych słów podziękowań w moim kierunku, Tomek spuentował tarnobrzeskie wydarzenie artystyczne szczerymi słowami:

„Najlepsze koncerty w mojej karierze jestem w stanie wyliczyć na palcach jednej ręki. Dzisiejszy wieczór do nich dołącza.”

Fragment „Widmung” – Schumann/Liszt (przy fortepianie Tomasz Gumiela)

Rekomendowane artykuły