Telefon

608 172 504

Adres E-mail

kontakt@pianotom.pl

Kiedy za dziecka spoglądałem na fortepian koncertowy, stojący na estradzie, czekający w przerwie na swoją „kolej” z boku tuż za ostatnim pulpitem pierwszych skrzypiec, by dosiadł go pianista grający w drugiej części wieczoru koncert fortepianowy, myślałem sobie:

Jak to możliwe, że jest w stanie się przebić przez całą,
znacznie większą rozmiarami od niego orkiestrę…

Dzisiaj, już jako dorosły człowiek, pracując w zawodzie stroiciela znam odpowiedź na to pytanie.
A przynajmniej tak mi się wydaje…


Instrumenty koncertowe, których długość sięga nawet 3 metrów zaprojektowane są z myślą o wypełnieniu swoim brzmieniem całą akustyczną przestrzeń dużej, a niekiedy nawet ogromnej sali koncertowej mieszczącej po 2,5 tysiące ludzi. Dla przykładu: Filharmonia Narodowa w swojej głównej sali pomieści nieco ponad tysiąc ludzi, zaś londyńskie Royal Albert Hall ponad 5 tysięcy. Zaryzykuję stwierdzenia, że stały bywalec filharmonii w zasadzie przyjmuje to jako aksjomat. Tylko tak naprawdę co? A to, że wielka pół-tonowa czarna szafa na kółkach po prostu jest, bo być musi, no i zwyczajnie w świecie działa. Nic nadzwyczajnego, co mogło by wzbudzać fascynacje. Może jednak niesłusznie? Wartość blisko milion złotych, użycie najwyższej jakości drewna, w tym słynnego świerku alaskańskiego na membranę rezonansu, blisko 2,5 roku aby wyprodukować jeden egzemplarz. To tylko kilka suchych faktów określających fortepian koncertowy. Niezbędny partner koncertującego pianisty, maszyna do produkcji dźwięku; wiele podobnych zdań lub epitetów określających ten instrument definiują jego naturę jako król estrady.

Tak właściwie to co się stanie jeżeli postawimy koncertowy instrument w małej sali bądź niewielkiej auli? Fortepian o dziwo nie przestanie nagle grać lub działać. Nie obrazi się również, o zgrozo, wychodząc naburmuszony trzaskając za sobą drzwiami za tak wierutną zniewagę w postaci umieszczenia go w miejscu absolutnie „zwyczajnym”…

…nota bene zbyt małym na jego ambicje, jeśli już tak bardzo chcę personifikować fortepian.

A więc jedynym prawowitym miejscem dla jegomościa jest estrada sali koncertowej, czyż nie? Nie.

Niepowtarzalność cuda czyni?

Każdy egzemplarz nawet w obrębie swojej marki i tego samego modelu się od siebie różni, o czym świadczą nie tylko wywiady wybitnych pianistów przy okazji zakupów i selekcji instrumentu dla instytucji. Praca ręczna w dziedzinie produkcji fortepianów ma swoje niezwykle ważne ugruntowanie, ale nie tylko ona przyczynia się do różnorodności i niepowtarzalności każdej sztuki z osobna. Przede wszystkim to fakt użycia materiału, który jest sam w sobie jest niepowtarzalny i naturalny – mowa tutaj o drewnie. Użycie go czyni każdy fortepian indywidualnym tworem. Mając na uwadze powyższe, proszę sobie teraz wyobrazić co dopiero się zaczyna dziać kiedy zaczynamy obcować z instrumentami z różnych marek, różnych półek cenowych oraz różnych rozmiarów?

Jeśli wnioski same się nie pojawiają, to śpieszę z wyjaśnieniem…

Nauka gry na fortepianie, która w konsekwencji wydaje na świat ludzi zwanymi pianistami ma swój pewien efekt uboczny. Otóż w praktyce nigdy nie gramy ciągle na jednym, tym samym instrumencie…

…no chyba że mówimy o takich osobistościach jak Krystian Zimerman czy Michaił Pletniow,
ale potraktujmy ich jako wyjątki.

Sztuka pianistyczna nie jest tylko dziedziną, w której muzycy klawiatury wznoszą kunszt artyzmu na wyżyny. Gra na fortepianie rozwija umiejętności adaptacji oraz dostosowania się w zaledwie kilka chwil do nowych warunków – mówiąc precyzyjniej: do nowego, nieznanego instrumentu. Proszę sobie wyobrazić, że pianista niekiedy w ogóle nie ma przywileju wcześniejszej próby, celem nawet „dotknięcia” instrumentu. Odlot.

Solucja

Istnieje pewna koncepcja, dokładniej mówiąc posiadanie w instrumentarium szkolnym pełnowymiarowego fortepianu. W jaki sposób przygotujemy młodych adeptów do wyjścia na estradę na której się znajduje fortepian koncertowy? Zapewniając im możliwość nauki i gry na takowym. Jest to jedyna opcja by móc zasmakować możliwości ekskluzywności wynikającej z obecności ekstraklasy fortepianowej w szkolnych murach, tym samym dając szansę uczniom na spróbowanie możliwości brzmieniowych, ale przede wszystkim mechanicznych. Wszak koncertówka ma wydłużone dźwignie klawisze, co zwiększa precyzję, inercję i charakterystykę gry w porównaniu do mniejszych instrumentów. Szereg różnic idących zdecydowanie w stronę usprawnienia gry jednak powoduje, że odczucia i feeling fortepianu pełnowymiarowego zawsze będzie inny niż dla krótszych modeli. Dla osób lubiących liczby powiem także, że instrument koncertowy posiada prawie dwukrotnie większą powierzchnię akustyczną (ok. 2,1 m²) rezonansu w porównaniu do swoich mniejszych modeli. Najbliższa analogia, która przychodzi mi do głowy to kolumna głośnikowa – większy rozmiar membrany oznacza większy potencjał i wolumen.

Oczekiwania pianistów…

…są w tym przypadku niezwykle ważnym i istotnym zagadnieniem. Wywiad i wsłuchanie się w potrzeby ludzi którym tak właściwie służę to absolutna podstawa mojej pracy. Miałem ogromne szczęście poznać przypadkiem wcześniej, znakomitą pianistkę, profesor i pedagog dr hab. Milenę Kędrę, prof. AMKP i dr hab. Michała Dziada, prof. AMKP, którzy pozwolili sobie przedstawić swoje oczekiwania względem instrumentu japońskiego producenta…

a muszę to obiektywnie przyznać, zadanie które otrzymałem było trudne.

Instrument był bowiem regularnie wizytowany przez, proszę mi uwierzyć, wyśmienicie wykwalifikowanego technika koncertowego tej marki, który rok w rok dbał o koncertową dyspozycję ów fortepianu. Swoją drogą jemu zawdzięczam swoje początki w nauce tego pięknego zawodu.

Praca w towarzystwie Chopina…

rozpoczęła się tydzień przed oczekiwanym koncertem, a tak właściwie egzaminami dyplomowymi – bo na to właśnie ważne wydarzenie fortepian miał być w swoim najlepszym kształcie. Krakowscy pianiści wyznali mi, że zależy im na jakości brzmieniowej w całym rejestrze, ze szczególnym uwzględnieniem górnego. W pewnym sensie było to zadanie z pogranicza, jak to my mawiamy: „wyjścia spoza fortepianu”. Ale cóż, klient nasz Pan.
Łącznie 3-dniowa praca, jak pierwotnie nie zakładałem, zahaczyła literalnie o każdy możliwy filar fortepianu co nie często się zdarza. Ambitne pomysły tyle kosztują…
O samej auli niestety zbyt wiele powiedzieć nie mogę, bo jest to zwyczajne pomieszczenie utworzone z dwóch mniejszych. Na jednym z końców dorzucone jest podwyższenie służące za estradę. Akustycznie mdłość takiego pomieszczenia powoduje pewne implikacje w postaci specyficznego zaniku transparentności w ujęciu kształtności i zaczepności dźwięku w zależności od modelowania dynamiki.

Zbyt małe to akwarium?

Stroiciele którzy pracują z fortepianami koncertowymi, szczególnie takich z dużą krzepą, wiedzą, że mała sala wbrew pozorom nie jest do końca korzystnym i łatwym środowiskiem dla koncertówki. Wynika to z faktu, że pewne założenia destynacyjne przewidują wielkoformatową akustykę jako docelowe środowisko. Poparte jest to oczywiście w fabrycznej konstrukcji i zastosowaniu szeregu oraz, bez wchodzenia w szczegóły, dodatkowych „wzmacniaczy”. Brzmieniowy blending działa też nieco odmiennie niż w małym pomieszczeniu w zasadzie kompletnie nieakustycznym.

Wzięcie poprawki na ten fakt otwiera jednakże szereg możliwości, które stanowią raczej czynnik drugorzędny w przypadku realiów koncertowych. Otwierają się wrota na temat podejścia do czystości projekcji dźwięku, szczególnie górnego rejestru. Na swój sposób gonitwa po perlistość dźwięku na rzecz energetyki przeobraża się w poszukiwanie jakości krągłego dźwięku i jego konsekwentne cyzelowanie.

Instrument naturalnie nie jest rezydentem i to jego stałe lokum dlatego też wszelkiego rodzaju ambicje wraz z wyścigiem w utworzeniu możliwie najgłośniejszego i najskuteczniejszego archetypu fortepianowego, także schodzą na dalszy plan…

…nawiasem mówiąc wielokrotnie stanowi to najważniejsze kryterium wyboru instrumentu
bez zadania sobie pytania, dla kogo lub gdzie wędruje instrument który selekcjonujemy,
ale to taka mała dygresja.

Wtórne ukazanie należytej błyskotliwości musi zostać w pewnym zakresie stonowane. W pewnym sensie ta ekstraklasa brzmieniowa w swej koncepcji musi stać się „nie aż tak dobra”, przez co jest traktowana raczej inkluzywnie. W końcu nie można zapominać, że instrument targetowany jest dla adeptów sztuki pianistycznej, dzieci lub osoby po prostu zielone, bowiem instrument znajduje się w szkole muzycznej.

Wszystko ma swoje uzasadnienie. Wizja, koncepcja i przyjęta strategia nawet jedynie w samej mechanice stanowi podstawę piramidy w budowie adekwatnego korpusu brzmienia fortepianu. To wszystko jest zaś po to, aby instrument wpisał się w aurę tej sali, był adekwatnym jej lokatorem, ale miał jednocześnie zdolność do zachowania swojej oryginalnej specyfiki i charakterystyki mechanizmu.
Bez sztucznego tłamszenia potencjału, na czym mi szczególnie zależało.


Pierwsze testy…

polegały na wypróbowaniu przez pianistów nowej sylwetki fortepianu, zaproponowanej przeze mnie.
Jakimś cudem okazało się, że mój pomysł, który zrealizowałem w kilka dni pracy był strzałem w dziesiątkę, dzięki czemu fortepian przypadł do gustu pianistom, szczególnie Pani profesor, która nie ukrywała swojego zadowolenia. Kolejnym ważnym etapem stało się rozegranie nowo „ustawionego” instrumentu przez cały tydzień celem wykonania ostatniej, docelowej korekty tuż przed dyplomami.

Timelaps obok ukazuje fragment jednego z wielu procesów – w tym przypadku pasowania młotków na struny celem uzyskania równego, perkusyjnego uderzenia młotków w strunę. Podstawa, wręcz elementarz dla powtarzalności i jakości dźwięku. Niweluje to też metaliczną jasność w barwie dźwięku, nierzadko utożsamianą z wtórną charakterystyką instrumentu.

Tydzień później…

przyszedł czas na ostateczną intonację, korektę i strojenie; tym samym nastąpiła ostateczna praca biorąca pod uwagę korektę i realizację próśb pianistów, tak aby fortepian z bardzo dobrego mógł stać się jeszcze lepszy, co na szczęście się udało.

Niestety tym razem musiałem poradzić sobie sam z wykonaniem „praktycznej” próby brzmienia po wszystkim. Przypadkowa niedyspozycja zdrowotna profesorów uniemożliwiła obecność nad czym bardzo ubolewam, ponieważ ich umiejętności pianistyczne, przeogromna wrażliwość na dźwięk i świadomość procesów, z których wynika zrozumienie i nić porozumienia z fortepianem są spektakularne.

Przynajmniej „za karę” dostali ode mnie obfitą fotodokumentację oraz nagrania wideo do odsłuchania – jedno z nich obok.

Same egzaminy dyplomowe odbyły się zgodnie z planem a pianiści byli zadowoleni z instrumentu z czego się tym bardziej cieszę, ponieważ feedback tak znakomitych profesorów, praktycznie z najwyższej ligi i ich aprobata instrumentu powoduje, że są usatysfakcjonowani ze środowiska w którym przychodzi im na co dzień pracować. Docenili „świetne proporcje oraz koloryt”, co w zasadzie mogę potwierdzić.


Na sam koniec załączam krótki, skromny fragment Scherza b-moll, op. 31 Fryderyka Chopina jako namiastka możliwości fortepianu. Fragment wykonany także osobiście przeze mnie.

Rekomendowane artykuły